O rzeczach niepotrzebnych.
W 2008 roku wprowadziłam się do nowego mieszkania.
Podczas przeprowadzki przewiozłam strasznie dużo bibelotów i po dwóch dniach mieszkanie wyglądało jakbym w nim mieszkała od lat.
To dlatego, że w życiu raczej wyznawałam zasadę „jeśli coś wyrzucę to na pewno wkrótce będę tego potrzebować”.
Staram się naprawdę raz na jakiś czas robić generalne porządki i wyrzucać (lub przynajmniej wynosić do piwnicy) rzeczy niepotrzebne, ale segregacja chyba idzie mi kiepsko.
Jakiś czas temu mieszkał u mnie chwilę kolega, potrzebował mieszkania „od zaraz” więc wprowadził się po kilku dniach i sam spakował mnie do kartonów. Do dziś szydzi z ogromnej ilości pudełeczek i portfelików na rzeczy różne. „ Ty Sara jak zapełniłaś jedno pudełeczko z portfelikami i bibelotami to po prostu zakładałaś sobie kolejne, masz takich pudełeczek dziesiątki - tu masz wszystkie, proszę. P.s. jesteś nienormalna.”
I tym sposobem poza dziesiątką portfelików z wizytówkami, ulotkami, starą biżuterią (której nigdy nie założę), tasiemkami, guzikami do ubrań, których już nie noszę, mam również swoje notatki i zapiski ze studiów, ubrania, w które już raczej nigdy się nie zmieszczę, kilka par butów, które założyłam raz żeby stwierdzić, że jednak są odrobinę za małe, podręczniki do hiszpańskiego, angielskiego, niemieckiego i francuskiego (te do francuskiego akurat zostały po koledze), dwie pary nart, stare wiązania snowboardowe* masę kurzu i pękającą w szwach piwnicę".
* Wyjątkiem jest snowboard szczęśliwie użytkowany od roku przez moją koleżankę.
A znów zamierzam się przeprowadzić.
Dlatego postanowiłam pozbyć się większości rzeczy i zmienić zasady gry.
"Odtłuszczam mieszkanie".
Wszystko w moim domu musi być użyteczne lub piękne.
Mniej rzeczy to mniej kurzu i mniej sprzątania.
Mniej rzeczy to więcej przestrzeni do życia.
Lepsza koncentracja i odpoczynek.
Wcale nie muszę trzymać w domu wszystkich nietrafionych prezentów.
Jeśli coś kupuję zastanawiam się 10 razy czy na pewno tego potrzebuję.
Jeśli kupuję nową rzecz, pozbywam się starej.
Pozbywam się ubrań i rzeczy, których nie założyłam lub nie używałam od roku.
Nie potrzebuję 19 kubków na herbatę.
Nie potrzebuję 5 różnych patelni i 10 garnków i starego aparatu fotograficznego
Wyrzucam wszystkie niepotrzebne papiery, przeterminowane gwarancje, kwity i notatki ze studiów. Te z danymi personalnymi niszczę w niszczarce lub palę. Co mogę skanuję i przegrywam na dysk.
A najważniejsze, są tacy, którym moje rzeczy mogą się bardzo przydać.
Można pozbyć się rzeczy oddając je do fundacji, wystawić ogłoszenie na Internecie w sekcji „oddam za darmo” lub zanieść do komisu.
Gdyby ktoś chciał się czegoś pozbyć to w Krakowie istnieje fundacja, która otworzyła dwa sklepy charytatywne.( W innych miastach nie wiem, ale chętni na pewno poszukają)."Largo" rzeczy niepotrzebne zamienia na pieniądze dla potrzebujących. (Dla mających styczność z UK coś na kształt ichniejszych Oxfamów).
Sklepy przyjmują wszystko: obrusy, książki, narzuty, szklanki, kubki, talerze, ubrania, obuwie, biżuterię. Właścicielki zapraszają wszystkich, którzy mają rzeczy niepotrzebne - „Nie wyrzucajcie ich. Oddawajcie, kupujcie, pomagajcie…”
„Perfekcję osiąga się nie wtedy, gdy nie można już nic więcej dodać, lecz wtedy, gdy nie ma czego odjąć” - Antoine de Saint- Exupery
Artykuł o Fundacji Largo oraz adresy sklepów
chyba poproszę o namiar do tego znajomego, bo moje graty aż się proszą o uporządkowanie. Dzięki za cynk o tej fundacji - przyda się zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że kolega ma dość po moim mieszkaniu ;)
Usuń