Sama wpadłam w pułapkę.
Przez pracę przez dwa lata utrzymujemy z Lubym dwa mieszkania, dwa samochody i jeszcze dom.
Paradoksalnie, gdybym zrezygnowała z pracy w mieście i przeprowadziła się na stałe do niego mogłabym spokojnie zarabiać nawet 25% tego co zarabiam teraz. I dalibyśmy radę.
Za to mielibyśmy dużo więcej czasu dla siebie. (Wdrożenie planu oczywiście w toku).
Tak już jest we współczesnym świecie, że pracujemy, kupujemy, gromadzimy i w ten sposób próbujemy urządzić sobie życie. A kiedy już je sobie PRAWIE urządzimy, orientujemy się, że minęło.
Chyba, że wcześniej połapiemy się, że coś jest nie tak.
Mój znajomy rzucił pracę
i pojechał na rok w świat (założę się, że większość z Was zna podobne historie.)
Ja wszystkie letnie weekendy spędziłam w drewnianej chacie bez ciepłej wody, gotując makaron na ognisku w puszcze po fasoli.
W takich sytuacjach łatwiej zrozumieć, że wystarczy mieć gdzie spać, co zjeść, czym się przykryć i z kim pogadać żeby być człowiekiem szczęśliwym.
Bardzo trafnie określił to pewien krakowski filozof:
"(…)Jak wrócić do źródeł. Do sensu. Nie chodzi o to, żebyśmy wyrzekali się posiadania tego, co jest nam konieczne pod względem wartości materialnych. Tylko byli na tyle rozsądni, żeby umieć sobie postawić miarę. Powiedzieć: to wystarczy, nie potrzebuję więcej. (…)
A poza tym być obecnym i uważnym.
Bardzo mi się podoba to, co pisze Vladimir Jankélévitch, mało znany w Polsce francuski filozof i muzykolog. On mówi o doznaniach życiowych jako o "uroku chwili".
"Co to jest? Smak ciastka zamoczonego w herbacie, zapach parku o północy. Ten zapach nigdy nie jest taki sam, to ciastko nigdy tak samo nie smakuje.
Żeby doświadczyć tego smaku, tego uroku życia, trzeba się zatrzymać.
I przestać zbierać dobra."
- prof. dr hab. Tadeusz Gadacz w Wywiadzie dla Gazety Wyborczej
Racja ale jak trudno powiedzieć sobie dość ;) pozdrawiam Was i trzymam kciuki za pomysł i działanie :*
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńNa zwolnienie też musi przyjść odpowiedni moment :)
Czego Ci życzę :)