piątek, 15 stycznia 2016

Sielsko, anielsko ... urobieni po pachy na wsi, czyli 2015 w wielkim skrócie


Dziś fb brutalnie uświadomił mi, że od założenia miłośliwkowego bloga minął już rok. 
Dlatego w końcu zabieram się za wpis, który chodzi za mną przynajmniej od grudnia, ale  jakoś ciągle nie wychodzi. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że pół roku byłam zajęta w chacie, a potem dopadła mnie ciążowa skleroza.

Życie w chacie. 
Słoneczny poranek, lekki wietrzyk, kawa na tarasie, śpiew ptaków, gazetka, leżaczek… po prostu sielskie życie - tak byście sobie to wyobrażali? Ja kiedyś też. ;)

A jednak, mimo, że w Sylwestra 2014/2015 obiecywaliśmy sobie z Gospodarzem mocno zwolnić tempo to w 2015:

- jak tylko zrobiło się ciepło wykończyliśmy drugi budynek  (sławną oborę, którą bardzo chciałam nazwać spichlerzem, ale nazwa już się tak przykleiła, że oborą pozostanie) - zrobiliśmy drewniane podłogi, ściany, okna, schody,  ubikację i kominek na dole

 
 - chłopaki zmajstrowlali  fronty do kuchni, łóżko, "umeblowali" przedpokój w chacie, zrobili skrzynie na pościel w domu 
i oborze 


- okaflowaliśmy piec

- ze schowka na dosłownie wszystko co trzeba było gdzieś schować zrobiliśmy swój pokój ("wszystko" zostało przeniesione do kolejnego schowka)

- wykosiliśmy 3,5ha łąki (nie do końca sami bo w lecie mieliśmy pomocnika)

- zaczęliśmy się grodzić - 5ha terenu to na prawdę bardzo dużo dziur, słupków i betonu noszonego po łące w wiaderkach

- Łukasz posadził 80 krzaczków borówki amerykańskiej i masę jakichś innych owoców (nie wiemy jeszcze co dalej  bo w 2015 nie mieliśmy nawet czasu zebrać porzeczek) + nawet przed zimą udało się  to wszystko ogrodzić osobną siatką więc jest szansa, że sarny wszystkiego nie zjedzą

- kupiliśmy nową dużą lodówkę

- skończyliśmy  sadzić skalniaki 

- wyrównaliśmy kolejną połać terenu przed chatą i wysypaliśmy żwirkiem

- zamówiliśmy i zamontowali balustrady + altanę, która jednak nie będzie stała tam gdzie myśleliśmy

- Łukasz z moim tatą zbudowali grilla i kilka murków oporowych (kamień wydobywaliśmy z prywatnego kamieniołomu czyli z hałdy  "na zakręcie")

- o tyle o ile - uprzątnęliśmy stodołę

- ściągnęliśmy z naszego lasu część powalonych wichurą buków (to znaczy sąsiad, a właściwie to jego koń ściągnął) i porąbaliśmy i pocięli  (a dokładnie pomocne ręce naszych przyjaciół porąbały i pocięły)

- dobudowaliśmy do obory nowy budynek, 
w którym w 2016 powstaną dodatkowe łazienki i sauna


- przenieśliśmy spod Krakowa jeszcze jeden mały drewniany budyneczek - na razie czeka na swoją kolej z remontem



- kupiliśmy i wyremontowali Defendera, który dzielnie służy nam od marca 2015 wożąc nie tylko gości, bagaże ale również  materiały budowlane

- Łukasz z kolegami wybetonowali dodatkowy zbiornik na wodę nosząc do studni wiaderka z betonem (niestety gotowy betonowy krąg studzienny uciekł chłopakom podczas toczenia przez stromy las)

- narobiliśmy trochę przetworów

- przyjęliśmy wielu świetnych gości, wydaliśmy setki śniadań i obiadów i upiekliśmy dużo pysznego chleba

-  finalnie na koniec roku powitaliśmy na świecie naszego synka

Sylwestra 2015/2016  za to przespaliśmy.