środa, 25 lutego 2015

Oczy szeroko zamknięte

czyli o Tym, czego lepiej  łatwiej nie wiedzieć;

85 najbogatszych ludzi na kuli ziemskiej ma łącznie więcej pieniędzy niż 3,5 miliarda (połowa) mieszkańców Ziemi. To kwintesencja naszego powalonego świata.

Uwaga: Jeśli chcesz pozostać w błogiej nieświadomości nie czytaj dalej.
Ok. 50%  całego bogactwa naszej planety znajduje się w rękach 1% ludzi.

Jeśli Twój majątek przekracza w przeliczeniu 3650 dolarów to zaliczasz się do tej bogatszej połowy populacji Ziemi. Doceń to.

Jeśli Twój majątek przekracza 77 tys dolarów należysz do 10% najbogatszych ludzi świata.

Firmy farmaceutyczne wydają rocznie średnio 4 biliony dolarów rocznie na marketing skierowany do konsumenta czyli do Ciebie, 24 billiony dolarów na marketing skierowany do wypisujących recepty, czyli Twojego lekarza.

Wg danych BBC w  roku 2013 aż  dziewięć na dziesięć  firm "Big Pharma" wydało więcej pieniędzy na marketing niż na badania i rozwój.

W Polsce w 2013 roku na leki bez recepty wydaliśmy 9,6 miliardów złotych, a firmy farmaceutyczne wydają na reklamy leków blisko 80 milionów tygodniowo (6 razy więcej niż przemysł motoryzacyjny 
i dwa razy więcej niż cała branża finansowa z bankami na czele).

Większość marek produktów, jakie kupujesz na co dzień (w tym również kilka marek „eko”) należy do dziesięciu międzynarodowych korporacji: Kraft, Coca Cola, Pepsico, Mars, Johnson-Johnsons, Nestle, Unilever, Kellogg's, Mars, General Mills).
Powyższy fakt znacznie ułatwia prowadzenie kampanii promujących dany sposób żywienia i sztuczne składniki żywności. Również z wykorzystaniem mediów oraz  lekarzy i dietetyków.

*****

Teraz powinnam zaserwować Ci jakąś puentę czy refleksję,  ale chyba nic z tego nie będzie.

Wszystko zależy od tego, co postanowisz z powyższą wiedzą zrobić.

"Jeśli myślisz, że jesteś za mały aby coś zmienić, spróbuj zasnąć z komarem latającym za uchem" - Dalajlama XIV

*dane pochodzą ze źródeł: BBC, Oxfam, Credit Suisse, Bussines Insider; Grafika z popularnyi markami: Bussiness Insider, zdjęcia:Creapills

środa, 11 lutego 2015

Tomek z lasu ma jaja

Tomek z lasu ma jaja.
Tomek z lasu był na tyle odważny, żeby pójść za głosem serca.
No chyba, że to jakiś problem z lewą półkulą, tą odpowiedzialną za logikę i myślenie analityczne. ;)

Tomek wyjechał do Holandii.
Założył firmę.
Rozbudował firmę.
Zbudował dom.
Ożenił się.
Żona zaszła w ciążę.
Tomek sprzedał firmę.
Tomek rozdał rzeczy.
Tomek kupił campera.
I pojechali z żoną w świat.
Syn urodził się w Grecji. Dostał imię Elefterios - niosący wolność.
8 miesięcy później całą rodziną kupili bilety do Brazyli.
Podróżowali po Amazonii, Ekwadorze i Andach.
Wciąż szukają swojego miejsca.
Podróżują wspólnie przez życie.
Nie mają planów.
Mają dla siebie czas.
Są szczęśliwi.

Czy masz pójść ich drogą?
Nie.
Ale warto posłuchać rad Tomka, zwłaszcza jeśli chcesz zmienić coś w swoim życiu:

Nikogo nie naśladuj.
Znajdź sposób,  żeby dowiedzieć się czego Ty chcesz, gdzie Ty chcesz być i kim chcesz być.
Absolutnie pozbądź się telewizora. Jeśli chcesz oglądnąć Hobbita, nie ma sprawy, ale przestań oglądać wiadomości. Świat toczy wojna? Ludzie skaczą z okien? Ropa drożeje? W zoo urodziła się panda? 
To nie świat. Uwierz, że świat tak nie wygląda.
Zastanów się jak imprezujesz, jakimi ludźmi się otaczasz. Wokół dzieje się bardzo interesujących rzeczy, jest dużo ciekawych ludzi. Wyjdź z domu i testuj.
Jak Cię coś kręci - daj w to pełnego nura. 
Mniej myśl, więcej czuj.
Pij dobrą wodę.
Wybieraj lepsze pożywienie.
Jedz mniej mięsa. 
Oddychaj głęboko.
Głowa do góry.

I przejdź się czasem na samotną wędrówkę po lesie.

p.s. Dlaczego uważam, że warto posłuchać rad Tomka?
Tomek wybrał swoją drogę. Mieszkał w dżungli z 8 miesięcznym dzieckiem, nie szczepił go, 12 lat nie jadł mięsa, chodzi na bosaka.
Ale ani razu nie padły z jego ust słowa oceny - mieszkasz i pracujesz w mieście - to źle; jesz mięso? przestań bo to źle i niezdrowo; szczepisz dziecko? - jesteś niemądry.
Jestem przekonana, że jest pogodzony z sobą i szczęśliwy dużo bardziej niż Ci, którzy go oceniają i krytykują.
Dlatego właśnie, mimo, że  wcale nie musisz chcieć iść w jego ślady, warto go posłuchać.

Wysokie obcasy: Dżungla jak supersam

Masz odwagę podążać za głosem serca? Spełniasz swoje marzenia? Czy codzienność zwycięża?


czwartek, 5 lutego 2015

Misterna sztuka olewania


Jak to się dzieje, że w życiu często przejmujemy się rzeczami, które powinniśmy olać, a  świetnie idzie nam olewanie rzeczy, którymi powinniśmy się przejąć?

Każdy domorosły filozof to powie:  nie przejmuj się  rzeczami, których nie możesz zmienić. 
To, na co masz wpływ, możesz zacząć od nowa.
Szef Cię wykorzystuje? Powiedz mu to prosto w twarz. Albo Cię zwolnią, albo awansują. Olej to.
To co robisz nie daje Ci satysfakcji? Zmień swoje życie. Olej to.
Już o tym wspominałam, większość z Was zna kilka osób typu „specjalista ds. PR w dużym banku, sprzedał wszystko, przeniósł firmę do UK i przeniósł się z całą rodzina na Kostarykę”. 
Przejmował się? 
Nie. Olał to.

To prawda, że umiejętność olewania często prowadzi do sukcesu.
Oczywiście pod warunkiem, że tym czymś co olewamy nie jest nasze zdrowie…


Problem w tym, że my, ludzie ciągle się przejmujemy. Na każdym kroku „n i e   o l e w a m y”. 
Szef zwyzywał? Pół dnia zepsute. Ekspedientka  na kasie niemiła? 15 minut psioczenia. Niedzielny kierowca zajechał nam drogę? Nerw. Mąż nie zapytał jak minął dzień? Przykrość. Obsługa na stacji nie podeszła nalać do baku? Skarga. Górnicy strajkują? Wredne nieroby. Denerwujący artykuł? Hejt.

Gdybyśmy tak wszyscy potrafili nie przejmować się rzeczami, które powinniśmy olać i nie olewać rzeczy, którymi powinniśmy się przejąć. Gdybyśmy  opanowali misterną sztukę olewania nasze życie byłoby piękniejsze.

Mały człowiek nie rodzi się z umiejętnością olewania.
Wręcz przeciwnie.
Małe dziecko potrafi się rozpłakać o byle rzecz, but ma zły kolor, chcę inną kredkę, nie tą bajkę, gdzie jest mój klocek, chcę  ciastko.
Jeśli dzieci coś olewają to chyba tylko łzami.

To jako dorośli, dojrzali ludzie musimy opanować  misterną sztukę zarządzania olewaniem.
Musimy  nauczyć się świadomie wybierać rzeczy, którymi będziemy się przejmować.
Olewanie nie znaczy obojętności.
Olewanie znaczy zgodę na bycie innym.
Żeby olać przeciwności, trzeba najpierw przejąć się celem większym niż przeciwności.
Jogini mówią, że każdy człowiek ma w swoim życiu wyznaczoną ilość oddechów, dlatego nie należy  ich marnować,  trzeba oddychać świadomie.
Sztuka olewania zakłada, że każdy człowiek w swoim życiu ma wyznaczoną ilość rzeczy i osób, którymi może się przejąć. Nie wykorzystaj tego zbyt szybko. Bądź czujny, dbaj o to czym i kim się przejmujesz.

Bo jeśli w nie olejesz pewnych aspektów życia, to może się okazać, że życie oleje Ciebie.


wtorek, 3 lutego 2015

Mniszkowe wino

Mój tata od zawsze robił wina, z czego się da. 
Tam, gdzie się wychował było zawsze dużo jeżyn więc w lecie na stole zazwyczaj stał gliniany dzbanek pełen purpurowego płynu. 
Nie, żeby alkoholu się w domu nadużywało - każdy owoc własnoręcznie zbierany i wyciskany - dla zdrowotności.

Do produkcji win byłam więc przyzwyczajona 
i nie zwracałam więc uwagi na coraz to nowe składniki wrzucane przez tatę do gąsiora.
Przy mleczu nie wytrzymałam.
Zakwestionowałam.
"Cierpliwości drogie dziecko, sama zobaczysz. Wyjdzie".
No i nie dość, że wyszło, to szybko zeszło.

W zeszłym roku, widząc mnogość mniszka na naszych łąkach postanowiłam powtórzyć eksperyment. I zdecydowanie polecam. Bardzo lekkie, aromatyczne wino o słomkowym zabarwieniu i ciekawym smaku przywołuje wspomnienie wiosennej łąki.
Jak wszystko co dobre wymaga trochę pracy, ale przy stole budzi dużo dobrych emocji.


Na ok. 4,5 litra wina potrzebujesz:
wywar z szypułek mniszka - ok. dwa litry kwiatów
syrop cukrowy - 1,2 - 1,4 kg cukru - jak ktoś lubi słodsze to więcej
garść rodzynek
sok z 2 cytryn
pomarańcza *alternatywnie
drożdże winne do wina białego np. tokaj, madera
pół łyżeczki pożywki
gąsior - w tym przypadku 5 litrów

Drożdże winne - drożdże nastawiamy wg przepisu z opakowania, ja do wody z cukrem  dodaję jeszcze kilka rodzynek. ( Uwaga: drożdże potrzebują około 4 dni żeby zacząć pracować dobrze jest więc nastawić je tego samego dnia co wywar).

Wywar z kwiatów mniszka - kwiaty zbieramy 
z dala od drogi i wyskubujemy  z szypułek same żółte płatki. (Można ewentualnie nastawić całe kwiatostany, ale wino będzie wtedy miało więcej goryczy).
Płatki przekładamy do garnka, zalewamy wrzątkiem (około 2-3 litry), tak aby wszystkie przykryć i odstawiamy na 
4 dni.  W tym czasie woda wyciągnie z kwiatów cały aromat i pyłek. Do wywaru można dodać alternatywnie pomarańczę lub trochę otartej skórki z cytryny i/lub pomarańczy.

Syrop cukrowy - cukier rozpuszczamy w 1 litrze wody, podgrzewając na wolnym ogniu po czym odstawiamy do przestudzenia.

Po 4 dniach przecedzamy wywar z kwiatów - będzie on miał lekko brunatny kolor - i wlewamy go do gąsiora. Dodajemy syrop cukrowy, sok z cytryny, rozpuszczoną w małej ilości wody pożywkę 
i pracujące drożdże. Jeśli wywaru wyszło mniej niż 2 litry, można dolać trochę przegotowanej wody. Zatykamy gąsior rurką fermentacyjną i odstawiamy na 8 tygodni. Po 8 tygodniach wino zlewamy do butelek - ja do każdej  butelki dodałam jeszcze po dwie rodzynki.

Teraz butelki najlepiej schować i zapomnieć o nich.
Tak na kilka miesięcy, bo dopiero wtedy wino nabiera dojrzałości.

Na zdrowie:)