W drodze do naszej chaty, na polach przy Dunajcu w sezonie pasą się dwie krowy.
Tylko dwie.
W lecie często mijam sędziwą staruszkę, a czasem sędziwego staruszka prowadzącego je na powrózku do domu. To starsze małżeństwo to jedyni gospodarze na Zarzeczu, którzy jeszcze trzymają krowy. Podobnie jest
u moich rodziców - jedna Mućka na całą wieś.
A jeszcze nie tak dawno temu, krowa była obowiązkowym elementem polskiego krajobrazu.
Była żywicielką, która całymi latami żyła z rodziną pod wspólnym dachem i zapewniała pożywienie.
Krasula - szanowana i zadbana przyjaciółka rodziny.
Cały boży dzień na zielonym pastwisku.
Gdzie się podziały nasze polskie krowy?
Ano w wielkich gospodarstwach.
Na fabrycznych halach, gdzie gnój sam się sprząta, stoją równo w rządku i wysysane przez zmechanizowane dojarki jedzą zmodyfikowaną paszę.
Więcej paszy, więcej mleka, więcej cieląt, więcej mięsa, więcej leków, więcej paszy, więcej mleka, więcej cieląt, więcej mięsa.
Żebyśmy wszyscy, Ci z miasta i Ci ze wsi, mogli wygodniej (bez wyprowadzania krowy na pastwisko, przechowywania siana na zimę, codziennego zbierania na widły gnoju i wymagającego krzepy w rękach dojenia), szybciej i taniej dostać więcej mleka (z rocznym terminem przydatności do spożycia), więcej masła (z domieszką różnych dziwnych olejów), więcej śmietany (która nie przypomina śmietany od wiejskiej krowy) i więcej mięsa (napakowanego antybiotykami i hormonami).
Tanio, szybko, dobrze.
Dokładnie taką samą historię mogłabym opowiedzieć o świnkach, kurach, jajkach, chlebie, pomidorach czy ludzkiej pracy.
Bo „Szybciej i taniej” dotyczy każdej sfery naszego życia.
Ale jak często „szybciej i taniej” znaczy „dobrze”?
p.s. Zaczęłam od krów, skończyłam na „filozofowaniu” ;) plus mam ochotę przynajmniej na 10 dygresji. Ale jak już pewnie zauważyliście staram się nie pisać długich tekstów. Trochę dlatego, że Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku jesteście czasem trochę zabiegani, a trochę dlatego, że wszystko zostało już gdzieś przez kogoś napisane. Sami jesteście w stanie eksplorować temat zgodnie z własnymi potrzebami. Jednak ponieważ, jak mówi jeden mądry kolega „piramida żywności już nie wie gdzie ma górę a gdzie dół” to temat pokarmowy na pewno będzie przeze mnie kontynuowany. Jeden wątek na raz. Pierwsza myśl za płoty.
Jeśli jest coś o czym powinnam napisać, wiedzieć daj mi znać :)
zdjęcie: ©lau Diu
Świetne zdjęcie:-)
OdpowiedzUsuńPrzecudne zdjęcie i świetna refleksja :)
OdpowiedzUsuńKurcze, kiedyś krowę się chowało w swoim gospodarstwie, bo dawała ona mleko i mięso dla domowników, czyli dawała im życie. Ale dopóki nie poszła na mięso, to była wręcz jak członek rodziny (co widać właśnie na zdjęciu, z jaką troską ta Kobiecina traktuje swoją Mućkę). Dbało się, by jej nie przeforsować, karmiło odpowiednio, wypasało, bo jakby coś się z nią stało, to byłby problem - ani mleka, ani nic.
Dziś krowa jest jedynie skarbonką, chce się z niej dosłownie wycisnąć jak najwięcej. I tylko sędziwe pokolenia traktują te zwierzęta tak, jak przystało. Bo pamiętają, że niejednokrotnie uratowały im życie.
Przykre, że nie zawsze postęp idzie w odpowiednią stronę...
Zgadza się. Ludzkość idzie ku zagładzie . Jedzenie to trucizna. Tylko własne głosowanie zapewnia w miarę dobrą jakość. Choć ziemia też już jałowa niestety 😔.
OdpowiedzUsuń