czwartek, 12 marca 2015

Szybciej i taniej. Część pierwsza: Mućki

W drodze do naszej chaty, na  polach przy Dunajcu w sezonie pasą się dwie krowy. 
Tylko dwie.
W lecie często mijam sędziwą staruszkę, a czasem sędziwego staruszka prowadzącego  je na powrózku do domu. To starsze małżeństwo  to jedyni gospodarze na Zarzeczu, którzy jeszcze trzymają krowy. Podobnie jest 
u moich rodziców - jedna Mućka na całą wieś.

A jeszcze nie tak dawno temu, krowa była obowiązkowym elementem polskiego krajobrazu.
Była żywicielką, która całymi latami żyła z rodziną pod wspólnym dachem i zapewniała pożywienie. 
Krasula - szanowana i zadbana przyjaciółka rodziny.
Cały boży dzień na zielonym pastwisku.

Gdzie się podziały nasze polskie krowy?

Ano w wielkich gospodarstwach. 
Na fabrycznych halach,  gdzie gnój sam się sprząta, stoją równo w rządku i wysysane przez zmechanizowane dojarki jedzą zmodyfikowaną paszę.
Więcej paszy, więcej mleka, więcej cieląt, więcej mięsa, więcej leków, więcej paszy, więcej mleka, więcej cieląt, więcej mięsa.

Żebyśmy wszyscy,  Ci z miasta i  Ci ze wsi, mogli  wygodniej (bez wyprowadzania krowy na pastwisko, przechowywania siana na zimę, codziennego zbierania na widły gnoju i wymagającego krzepy w rękach dojenia), szybciej i taniej dostać więcej mleka (z rocznym terminem przydatności do spożycia),  więcej masła (z domieszką różnych dziwnych olejów), więcej śmietany (która  nie przypomina  śmietany od wiejskiej krowy) i  więcej mięsa (napakowanego antybiotykami i  hormonami).

Tanio, szybko, dobrze.

Dokładnie taką samą historię mogłabym opowiedzieć  o świnkach, kurach, jajkach, chlebie, pomidorach czy ludzkiej pracy. 
Bo „Szybciej i taniej” dotyczy każdej sfery naszego życia.

Ale jak często „szybciej i taniej” znaczy „dobrze”?

               
p.s. Zaczęłam od krów,  skończyłam na „filozofowaniu” ;) plus mam ochotę  przynajmniej na 10 dygresji. Ale jak już pewnie zauważyliście staram się nie pisać długich tekstów. Trochę dlatego, że Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku jesteście czasem trochę zabiegani, a trochę dlatego, że wszystko zostało już gdzieś przez kogoś napisane. Sami jesteście w stanie eksplorować temat zgodnie z własnymi potrzebami. Jednak ponieważ, jak mówi jeden mądry kolega „piramida żywności już nie wie gdzie ma górę a gdzie dół” to temat pokarmowy na pewno będzie przeze mnie kontynuowany. Jeden wątek na raz. Pierwsza myśl za płoty.

Jeśli jest coś o czym powinnam napisać, wiedzieć daj mi znać :)

 zdjęcie: ©lau Diu

3 komentarze:

  1. Przecudne zdjęcie i świetna refleksja :)
    Kurcze, kiedyś krowę się chowało w swoim gospodarstwie, bo dawała ona mleko i mięso dla domowników, czyli dawała im życie. Ale dopóki nie poszła na mięso, to była wręcz jak członek rodziny (co widać właśnie na zdjęciu, z jaką troską ta Kobiecina traktuje swoją Mućkę). Dbało się, by jej nie przeforsować, karmiło odpowiednio, wypasało, bo jakby coś się z nią stało, to byłby problem - ani mleka, ani nic.
    Dziś krowa jest jedynie skarbonką, chce się z niej dosłownie wycisnąć jak najwięcej. I tylko sędziwe pokolenia traktują te zwierzęta tak, jak przystało. Bo pamiętają, że niejednokrotnie uratowały im życie.
    Przykre, że nie zawsze postęp idzie w odpowiednią stronę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadza się. Ludzkość idzie ku zagładzie . Jedzenie to trucizna. Tylko własne głosowanie zapewnia w miarę dobrą jakość. Choć ziemia też już jałowa niestety 😔.

    OdpowiedzUsuń

Teraz Twoja kolej :)
Jesteśmy zawsze ciekawi Twojej opinii, więc jeśli tylko masz ochotę zostaw komentarz.